Znane jako polski biegun zimna Suwałki świętują. Okazało się, że w ubiegłym roku urodziło się więcej mieszkańców niż zmarło, a to oznacza dodatni przyrost naturalny. Szczęśliwe władze Suwałk godnie uczciły pierwsze dziecko urodzone w 2012 r. Matka noworodka otrzymała wyprawkę niemowlęcą: wózek wielofunkcyjny, łóżeczko drewniane z materacem, kołderką i pościelą oraz kompletem ubrań dla niemowlaka. Nic dziwnego – takie zjawisko jak dodatni przyrost naturalny staje się w Polsce rzadkością.
Niski przyrost naturalny, to nie tylko nasz problem, choć marne to pocieszenie, że w Europie nie jesteśmy sami. Z coraz niższą liczbą urodzeń zmaga się bowiem zadziwiająco duża liczba państw na naszym kontynencie. Począwszy od ubogiej Białorusi, kończąc aż na bogatych Niemczech. Politycy i demografowie szukają sposobów, by zachęcić młode rodziny do posiadania większej ilości dzieci ale jak dotąd na próżno. Nie jest to takie łatwe, jak by się bowiem wydawać – nie wystarczy tworzenie zachęt finansowych, jak np. sowite becikowe. Potrzebne są kompleksowe rozwiązania, które sprawią, że rodzice nie będą musieli rezygnować z kariery zawodowej i bać się o przyszłość swoją i nowo narodzonych dzieci.
Wśród przyczyn, które młodzi ludzie podają jako główne powody odwlekania decyzji o posiadaniu dzieci jest przede wszystkim troska o utratę pracy. To ważna wskazówka w jakim kierunku powinniśmy podążać, jeśli chcemy mieć wyższy przyrost naturalny, ale finanse na pewno nie są jedyną rzeczą, która decyduje o chęci posiadania dzieci lub nie. W końcu wśród państw o największym przyroście naturalnym są… państwa najbiedniejsze, jak chociażby Etiopia czy Niger. Według mnie problem niskiego przyrostu demograficznego nieuchronnie sprowadza się do dyskusji o roli kobiety w społeczeństwie.
Wzorów powinniśmy szukać w rozwiązaniach przyjętych w państwach skandynawskich, które wysokim przyrostem naturalnym wyróżniają się na tle Europy. Norwegowie czy Szwedzi zrozumieli, że tylko model wielodzietnej rodziny może powstrzymać społeczeństwo przed degradacją i masowym importem siły roboczej. Dzięki wprowadzeniu elastyczność pracy kobiet, z której korzysta aż 41 procent przedstawicielek płci pięknej, w Szwecji udało się pogodzić aspiracje pań w zakresie kariery zawodowej z macierzyństwem.
Polskie kobiety nie powinny mieć dylematu „kariera czy macierzyństwo”. Dodatkowo, wzorem państw skandynawskich, powinniśmy aktywizować oboje rodziców do opieki nad dzieckiem. W Polsce wciąż mężczyzna, który zawiesza swoją pracę zawodową, by opiekować się dzieckiem, to rzadkość. Państwo natomiast musi zagwarantować wysoki poziom opieki w łatwo dostępnych placówkach dla dzieci. Elastyczny czas ich pracy (powinny być otwarte przynajmniej od 6.30 rano do 18.30) powinien pozwolić rodzicom dostarczyć lub odebrać dziecko z placówki bez uszczerbku dla czasu pracy.
A co jeśli nie uda się nam wkrótce odwrócić niekorzystnych tendencji? Wtenczas Polska będzie się wyludniała i w 2030 r. będzie nas 35 milionów, a do 2050 r. liczba ludności w Polsce spadnie do zaledwie 30 milionów! To oznacza szereg kłopotów dla naszego kraju, z mniejszym wzrostem gospodarczym na czele. Jeśli dziś nie pochylimy się wspólnie nad problemem niskiego przyrostu naturalnego, może zdarzyć się, że za kilkadziesiąt lat nie będzie miał kto pracować na emerytury dzisiejszych trzydziestoparolatków. To dzisiaj wciąż czarny scenariusz, ale jeśli szybko nie wypracujemy jakiś rozwiązań, stanie się naszą rzeczywistością.
Adam Szejnfeld
Poseł na Sejm RP