Maria Skłodowska - Curie “Niczego w życiu nie należy się bać, należy to tylko zrozumieć.”

Ignacy Paderewski “Droga do sukcesu pełna jest kobiet popychających swych mężów.”

Koniec z kosztownym wolontariatem

Redaktor admin on 3 Wrzesień, 2013 dostępny w Prasa. Możesz śledzić odpowiedzi do tego wpisu poprzez RSS 2.0. Nie ma możliwości pozostawienia odpowiedzi.

W zbliżającej się interwencji międzynarodowej pod egidą USA w Syrii udziału nie weźmie Polska. Kończymy tym samym dwudziestoletni okres bezpośredniego uczestnictwa w konfliktach dziejących się tysiące kilometrów od naszych granic, na który nigdy nie było nas stać. Trudno dzisiaj powiedzieć, czy przyniosły one nam wymierne korzyści (ten bilans politycznych i gospodarczych pożytków i strat, warto kiedyś przeprowadzić) za to kosztowały życie zbyt wielu polskich żołnierzy. Od teraz skupiamy się na tym, co najważniejsze dla naszych interesów – na jak najlepszym przygotowaniu do obrony naszych granic i naszych obywateli. Ogromne kwoty, które rokrocznie wydawaliśmy na misje, przeznaczone zostaną na unowocześnianie własnego potencjału odstraszania i obrony. Takie deklaracje zapadły, lecz pytania pozostały: Jaka jest cena życia? Jak mierzyć wartość pokoju, gdy chodzi “nie o naszą wojnę”, gdzie leżą interesy Polski w dobie globalizującego się świata?…

Zmasowany atak rakietowy i naloty na wybrane cele strategiczne. Tak 22 lata temu rozpoczęła się pierwsza wojna w Zatoce Perskiej i tak zapewne wkrótce rozpocznie się atak na reżim el-Asada. Na wojnę w zatoce Perskiej wysłaliśmy ponad 300 polskich żołnierzy i dwa okręty. Pierwszy z nich – ORP “Wodnik” przeznaczony został na pływający szpital, co wiązało się z koniecznością rozbudowy pomieszczeń szpitalnych, usunięciem jakiegokolwiek uzbrojenia, a także budową lądowiska dla śmigłowców i przemalowaniem na biało. Drugi okręt, ORP “Piast”, by uczestniczyć w misji, musiał zostać doposażony w drogie systemy przeciwlotnicze. Pieniądze na kosztowny udział postanowiono wydzielić z rezerwy budżetu państwa. W czasach, kiedy Polska zmagała się z koszmarnym zadłużeniem i gigantyczną inflacją, zdobyliśmy się na piękny i niezwykle drogi prezent dla naszych nowych przyjaciół.

Od tego okresu cały czas byliśmy hojni, wysyłając na zagraniczne misje, głównie pod egidą USA, naszych najlepszych żołnierzy i nasz najnowocześniejszy (choć i tak zazwyczaj przestarzały) sprzęt. Mimo to pełniliśmy, podobnie jak wiele innych małych i średnich krajów, zazwyczaj rolę listka figowego, który miał nadawać kolejnym interwencjom zbrojnym etykietę międzynarodowych koalicji. To był lek na polskie kompleksy, ale w tle wyraźnie majaczyło marzenie, o tym, że USA uczynią z Polski swojego partnera strategicznego, że docenią nasz wkład w obalenie komunizmu i rolę, jaką pełnimy w regionie. Tak się oczywiście nie stało, bo stać się nie mogło. USA po upadku ZSRR punkt ciężkości w polityce zagranicznej przeniosły z Europy na Bliski Wschód i nie mogły naszych oczekiwań spełnić. Coraz mniej liczni zwolennicy interwencji zbrojnych u boku USA lubią powtarzać, że to właśnie w Zatoce Perskiej zapracowaliśmy na członkostwo w NATO. Jednak przecież w 1999 r. przyjęte do paktu zostały również państwa z Europy Wschodniej, które w Iraku nie były. Pragmatycy zauważają, że przyjęcie do NATO państw z tej części świata leżało również w interesie USA, które po uspokojeniu sytuacji mogły się skupić na nowych miejscach zapalnych.

Dzisiaj, wydaje się, że misje zagraniczne nie przyniosły nam przełomu w relacjach z USA ani tym bardziej wymiernych korzyści gospodarczych. Do dzisiaj nie udało się załatwić sprawy wiz (wspominam to tylko z obowiązku, bowiem akurat tej sprawy nie postrzegam, jako problem, któremu powinno się nadawać jakąkolwiek rangę w naszych specjalnych relacjach), ale dużo boleśniejszym doświadczeniem był offset za zakup F-16, a przede wszystkim inne niezrealizowane oczekiwania kontraktów zagranicznych naszych firm. Trudno zresztą winić Amerykanów za pragmatyczne podejście do biznesu. Z perspektywy czasu widać, że to raczej my bujaliśmy w obłokach, śniąc o zaangażowaniu amerykańskich przedsiębiorstw w podobnym stopniu do tego, jakie miało miejsce w Niemczech po II wojnie światowej. Tak się jednak nie stało, dużo więcej zyskali Amerykanie. Business is business, jak to mawiają za oceanem.

Poglądy większości obywateli, rządu, parlamentarzystów i Prezydenta Komorowskiego na kształt polskiego uczestnictwa w przyszłych konfliktach zbrojnych z dala od naszych granic wydaje się, że są zgodne: koniec z kampaniami, na które nas nie stać, które tylko w minimalnym stopniu mają wpływ na nasze bezpieczeństwo, sytuację polityczną czy gospodarczą, a boleśnie dotykają naszych kieszeni. Pozostajemy solidnym członkiem NATO, gotowym wstawić się za każdym sojusznikiem, ale zamykamy epokę wojen na Antypodach. Kończymy z kosztownym wolontariatem na polach bitewnych Bliskiego Wschodu. Skupiamy się na tym, co ważniejsze – obronie własnego terytorium w granicach naszego kraju.

Przyznać należy, iż w pierwszym odruchu wydaje się, iż jest to słuszny wniosek. Pytanie jednak zostaje nadal otwarte. Czy w dobie globalizującego się świata, w dobie globalizujących się powiązań politycznych, społecznych i gospodarczych, czy w dobie globalizującego się terroryzmu, można od tak sobie powiedzieć: dziękujemy, dla nas to już koniec, zamykamy te karty historii, zajmujemy się od teraz już tylko sami sobą, tu i teraz? Owszem, w wojnach daleko za naszymi granicami straciliśmy wielu ludzi oraz koszmarne pieniądze. Zdobyliśmy jednak uznanie, szacunek, więzi polityczne i ogromne kompetencje. Kompetencje do wykorzystania w każdym miejscu świata, ale przede wszystkim także i tu, w Polsce. Co jednak najważniejsze, w przyszłości nie mamy żadnych gwarancji, że przemoc – ta skierowana pośrednio lub bezpośrednio przeciwko nam – nie dotknie nas w naszych granicach. Czy zrozumiejmy i wybaczymy wtedy innym postawę: dziękujemy, my za swoimi granicami nie walczymy, dziękujemy, nas nie stać na waszą wojnę, dziękujemy, wasze bezpieczeństwo nie jest naszym priorytetem?…

Adam Szejnfeld

Poseł na Sejm RP

www.szejnfeld.pl

www.kobiecastronazycia.pl

Brak możliwości dodania komentarza

Zaloguj się / Realizacja - Medianet (info@medianetinteractive.pl)