Hipokryzja, obłuda, zakłamanie, cynizm, oszustwo, skończone załganie, czy po prostu… goebbelsowska propaganda?! Jak bowiem jeszcze inaczej można nazwać wściekłe ataki opozycji na Platformę Obywatelską w sprawach polityki prorodzinnej. Ci bowiem, którzy niewiele zrobili, Ci, którzy stracili szanse na wsparcie rozwoju Polski, ci za czasów, których swój początek ma polski problem demograficzny, właśnie ci najbardziej zajadle krytykują obecny rząd i koalicję, uwaga… za niby kompletny brak podejmowanych działań na rzecz polskiej rodziny, czy na rzecz polskich dzieci. Nie krytykują, że być może zrobiono za mało, że być może za słabo, że być może za późno, albo że trzeba było to, a nie tamto… Nie. Według oponentów Platformy Obywatelskiej w minionych latach rządzenia po prostu nie zrobiono nic. Dosłownie nic.
Cóż się jednak dziwić skoro dowiadujemy się niemalże każdego dnia, że Polska to taka republika bananowa, w której panuje niewolnictwo i przymus pracy na umowach śmieciowych, nic się nie dzieje, nic się nie rozwija, w nic się nie inwestuje, przeżywamy kryzy społeczny, krach gospodarczy, dopadła nas katastrofa, jakiej nie było nigdy wcześniej. Polska rodzina cierpi nędzę i głód, a dzieci chodzą boso i nie mają przyszłości. Ogólnie mówiąc panuje kompletna degrengolada. Do tego rząd Platformy Obywatelskiej nie podjął w przeszłości, nie realizuje obecnie i nie planuje na przyszłość żadnych działań na rzecz wsparcia rodziny i dzieci. Po prostu nic się w Polsce nie robi dla ludzi. Nic!
Hym… przyjrzyjmy się więc może, tylko na nielicznej liczbie przykładów, co w oczach opozycji oznacza słowo: „NIC”. A więc nic to, m.in.: 1). roczny urlop rodzicielski, 2). dwutygodniowy urlop ojcowski, 3). ubezpieczenie na urlopie wychowawczym, 4). program budowy żłobków, 5). przedszkole za 1 zł, 6). ulgi podatkowe dla rodzin wielodzietnych, 7). karta dużej rodziny, 8). program refundacji in-vitro, 9). mieszkanie dla młodych – „MdM”, 10). wsparcie finansowe dla opiekunów niepełnosprawnych dzieci, 11). program dożywiania dzieci, 12). likwidacja żywienia „śmieciowego” w szkołach, 13). darmowy podręcznik do szkół, 14). dofinasowanie zatrudniania niani w domu, 15). program wielofunkcyjnych boisk sportowych „Orlik 2012”, 16). program „Radosna szkoła”, 17). programy na rzecz tworzenia nowych miejsc pracy dla absolwentów oraz wsparcie dla zakładających swoje firmy, 18). elastyczny stosunek pracy, 19). świadczenie aktywizacyjne, 20). granty finansowe na telepracę… Tak, te wszystkie programy oraz wiele, wiele miliardów zł kierowanych bezpośrednio i pośrednio na wsparcie polskiej rodziny, to dla polskiej opozycji jest „nic, zupełne nic”.
Taka wyliczanka jednak może nie dla wszystkich być przekonywująca. Niech więc raczej przemówią przykłady oraz liczby porównujące zaangażowanie Platformy Obywatelskiej w politykę prorodzinną w konfrontacji z „osiągnieciami” PiS. Weźmy na przykład żłobki. Za rządów PiS liczba żłobków i klubów dziecięcych wynosiła w Polsce 373, a za rządów PO wynosi 2.044. Innym przykładem są przedszkola. Za rządów PiS odsetek dzieci w przedszkolach wyniósł 47% a teraz wynosi 74%. Urlop rodzicielski, za rządów PiS wynosił 18 tygodni, a za rządów PO wynosi 52 tygodnie. Urlop ojcowski z zarządów PiS wynosił 0 dni, a obecnie jest to okres 14 dni…. Cóż, można by mnożyć przykłady kłamstw i powtarzanej mantry, ale szkoda na to czasu. Z przytoczonych danych i informacji wystarczająco chyba widać, kto tu mówi prawdę, a kto kłamie?!
W działaniach rządów Donalda Tuska oraz Ewy Kopacz kładło się i kładzie nacisk na określone priorytety, choć nie lekceważąc mniej istotnych rozwiązań. Niewątpliwe do tych pierwszych należy zaliczyć problem łączenia pracy zawodowej z opieką nad małymi dziećmi. Dlatego taki nacisk stawia się obecnie na budowę żłobków – w przypadku których budżet państwa pokrywa 80% kosztów budowy – i przedszkoli oraz zmniejszenie kosztów utrzymania dzieci w tych instytucjach. Nie chodzi zresztą wyłącznie o budowę nowych obiektów, ale też o zwiększenie liczby poprzez ułatwienia w ich zakładaniu. Dzięki temu liczba tych placówek rośnie z roku na rok. Ale nie wszyscy chcą oddawać swoje dzieci do żłobków, czy przedszkola, dlatego „ustawa żłobkowa” ułatwiła także formalne zatrudnienie niani, czyli opiekunki dziecka bezpośrednio w domu. Ba, wszystko to przy istotnym dofinansowaniu jej zatrudnienia z budżetu państwa. Zmniejszenie kosztów utrzymania dzieci w przedszkolach wiąże się również z obniżeniem ceny za godzinę opieki i nauki do symbolicznej złotówki. Już od dawna bowiem, bo od 1 września 2013 r. każda dodatkowa godzina – ponad pięć bezpłatnych godzin – pobytu dziecka w przedszkolu kosztuje maksymalnie tylko 1 zł.
Dużo w rządowej ofercie wsparcia rodziny jest elementów skierowanych na pracę oraz pomoc w opiece nad dzieckiem. Podobnie ważnym priorytetem jest wsparcie w zakresie pomocy w nabywaniu bądź wynajmowaniu mieszkań. Nie może to dziwić, wszak większość ludzi swoje bezpieczeństwo upatruje w posiadaniu pracy ale również i mieszkania. Wtedy dopiero jest gotowe zdobyć się na dziecko. Bez obaw o pracę, a więc i źródło utrzymania, oraz mając opiekę nad dzieckiem, łatwiej podejmuje się decyzję o posiadaniu potomków.
Pomocy w tym zakresie powinny udzielać gminy oferując mieszkania z zasobów komunalnych oraz budując nowe. Tak się niestety nie dzieje zbyt często. Nie korzysta się bowiem w Polsce, poza budownictwem typu TBS, na przykład z partnerstwa publiczno-prawnego, czy leasingu nieruchomości. Mam nadzieję, że przyjdzie czas i na to, by samorządy bardziej włączyły się w dzieło zapewniania odpowiednich warunków mieszkaniowych dla obywateli. Rząd tymczasem wprowadził od początku bieżącego roku rozwiązanie, według którego kupujący mieszkanie mogą liczyć na pomoc państwa w ramach programu „Mieszkanie dla młodych” (MdM). Obecnie dofinansowanie w ramach obowiązującego programu wynosi: 10% dopłaty do wkładu własnego dla osób samotnych i małżeństw bez dzieci oraz 15% dopłaty do wkładu własnego dla osób i małżeństw wychowujących, co najmniej jedno dziecko. Jednak już są planowane korzystniejsze rozwiązania tak, aby jeszcze mocniej wspierać rodziny wielodzietne. Chodzi o to, by małżeństwa i osoby samotnie wychowujące dwójkę dzieci mogły otrzymać dofinansowanie w wysokości 20%, a w przypadku trójki lub większej liczby dzieci nawet 25%.
Ważne jest także i to, by dzieci dorastając dobrze i zdrowo się rozwijały. Dlatego wdrożono program „Radosna szkoła” oraz program wielofunkcyjnych boisk sportowych „Orlik 2012”. Poprzez te działania promowana jest aktywność fizyczna. Do tej pory wybudowano tysiące placów zabaw, ogródków jordanowskich, klubów dziecięcych, świetlic i sal dziennego pobyty oraz ponad 3.000 boisk sportowych, sal gimnastycznych i stadionów.
Rewolucyjne zmiany dotyczą natomiast ulg podatkowych na dzieci. W 2013 r. podwyższono ulgę na trzecie dziecko o 50%, a na czwarte i każde kolejne o 100%. Teraz rząd idzie jeszcze dalej. Dodatkowo chce zwiększyć ulgę na trzecie i każde kolejne dziecko o 20%, ale – co najważniejsze – jednocześnie zwiększy też dostępność tej ulgi. Zmiana jest niezwykle ważna, bo dotąd pełne wykorzystanie ulgi było nieosiągalne dla wielu osób, w tym dla niemal połowy rodzin wielodzietnych, których podatek był niższy od maksymalnego poziomu ulgi. Teraz budżet państwa po prostu dopłaci tym rodzinom, zwracając kwotę niewykorzystanej ulgi. Skorzysta z niej ok. 1,8 mln podatników, w których wychowuje się ok. 2 mln dzieci. To znaczy, że ponad 97% rodzin będzie mogło wykorzystać w pełni ulgę na dzieci. Jest też planowana zmiana wysokości samych ulg podatkowych, które mają wynosić na: 1 dziecko – 681,11 zł, na 2 dzieci – 1.793,15 zł, na 3 dzieci – 3793,19 zł i na 4 dzieci – 4.112,13 zł. Ciekawe, czy i te pieniądze oraz zasady również zostaną nazwane przez opozycję, iż to jest „nic”?!
Dla mnie jednak najpiękniejsza w swoim społecznym, a nie tylko państwowym wymiarze, jest karta dużych rodzin. Mamy bowiem tu do czynienia nie tylko z działaniem rządu, czy samorządu, ale też z włączaniem się w pomoc prywatnych instytucji oraz przedsiębiorstw. To jest wyraz takiej nowoczesnej solidarności ludzi i różnych podmiotów w obecnej Polsce. Karta, która łączy, jednoczy, a nie dzieli, jak chcieliby to niektórzy politycy.
Adam Szejnfeld
Poseł do Parlamentu Europejskiego