Czy Polska i Polacy mogą podbijać światowe rynki towarów i usług? Kiedyś uważaliśmy, że nie! No cóż, startowaliśmy z innego poziomu i musieliśmy nadrabiać stracony czas peerelowskiego okresu, w którym królowały bylejakość i przeciętniactwo. Na szczęście obecnie jest coraz więcej przykładów na to, że jeżeli ktoś ma dobry pomysł, zapał i trochę wytrwałości, to uda mu się wybić na europejskim, ba nawet na światowym rynku.
Za nami święta Bożego Narodzenia, ale ich ślad jest jeszcze w naszych domach. Spójrzmy więc choćby na piękne nasze choinki, które w ostatnich latach produkowane są głównie w Polsce i sprzedawane z sukcesem w największych stolicach świata. Ba, także i tam stawiane są na rynkach i głównych placach oraz pokazywane, jako przykład świetnej roboty. Mało tego, przyjrzyjmy się temu, co wieszamy na tych polskich drzewkach. Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, że są to prawdziwe cacka. Tak, tak, ozdoby choinkowe produkowane w Polsce, w szczególności ręcznie malowane bombki, pełne blasku i elegancji, budzą zachwyt na całym świecie. Mimo że nie należą do najtańszych, to i tak od wielu lat cieszą się niesłabnącą popularnością. W zeszłym roku polscy przedsiębiorcy sprzedali ponad 2 mln kg ozdób świątecznych o łącznej wartości niemal 110 mln zł.
Oczywiście zawsze znajdą się malkontenci, którzy powiedzą: I co z tego, skoro Chiny i inne kraje azjatyckie zalewają nas tanią masówką. Tak, ale w takiej sytuacji najlepszym sposobem jest postawić na oryginalność, a przede wszystkim innowacyjność, tak, aby konkurować jakością, a nie ceną. I co jeszcze?… Znaleźć odpowiednią dla siebie niszę. Taką strategię obrali na przykład polscy producenci bryczek. Tak, tak, w XXI wieku, w którym na drogach królują coraz inteligentniejsze samochody, na powozy konne nadal jest ogromne zapotrzebowanie. Potężne karoce dla królów i sułtanów, zgrabne dorożki dla turystów w Wiedniu, czy w końcu lekkie bryczki sportowe. Ktoś musi je produkować i tak się składa, że Polska, z uwagi na zachowane wspaniałe tradycje rzemieślnicze, jest w tej branży wiodącym potentatem. Warto przypomnieć, iż prawdziwe zagłębie bryczkarskie znajduje się w Wielkopolsce, w Gostyniu, do którego ściągają klienci z całego świata. Dla nich najważniejsza jest bowiem jakość wykonania i dbałość o każdy, nawet najmniejszy szczegół. Dlatego masowa produkcja nie wchodzi tutaj w grę. Wiem, bo byłem, widziałem, podziwiałem!
Jak się okazuje na świecie ceni się nadal i coraz bardziej polskie statki, również łodzie i jachty. Przemysł stoczniowy odrodził się w naszym kraju wspaniale, szczególnie w Trójmieście. Sprzedajemy coraz więcej i coraz drożej. Znów stajemy się liderami, i to nie w tej taniej, masowej produkcji, jak z Korei i Chin, ale w bardzo innowacyjnych, trudnych technicznie i technologicznie, nowoczesnych statkach. Równolegle jednak do tej „ciężkiej” produkcji światowe rynki i kieszenie multimilionerów, podbiły polskie jachty. Kluczem bowiem do sukcesu rodzimych producentów okazała się daleko idąca specjalizacja – budowa często dużych jachtów, ale przede wszystkim luksusowych i nowoczesnych, wyposażonych m.in. w przyjazne środowisku napędy. Podobnie jest z produkcją elementów wyposażenia na przykład jednostek wykorzystywanych do wykonywania odwiertów podwodnych, czy remonty specjalistycznych statków, a to tylko kilka przykładów nisz, które zostały skrzętnie zagospodarowane przez polskie firmy. Nasi producenci zyskują coraz większe zaufanie klientów, dzięki czemu pojawiają się ciągle nowe zamówienia.
Recz jasna nasz eksport nie tylko przybranymi w polskie bombki choinkami, czy pięknymi bryczkami, albo luksusowymi jachtami stoi. Podobnie nie tylko „polska kiełbasa przegoniła zachodnią kiełbasę”. Fenomen zresztą sukcesu polskiej żywności na europejskich i światowych rynkach, to być może temat na odrębny tekst. Coraz większą natomiast popularnością na świecie cieszą się także nasze kosmetyki, które skutecznie pojawiają się już nie tylko w Paryżu i Nowym Jorku, ale również na nowych rynkach, m.in. w Azji Południowo-Wschodniej i w krajach arabskich. Wysoka jakość polskich produktów kosmetycznych, to zasługa między innymi świetnej bazy naukowo-badawczej, którą dysponują nasi producenci. Dzięki temu naszych firm boja się już nawet sami Francuzi.
Z roku na rok podbijamy też rynki oparte na wiedzy. Prym wiedzie tu robotyka i informatyka. Pamiętamy choćby nasz sukces podczas największych w Europie zawodów robotów RobotChallenge’2014. Polacy zdobyli wtedy aż osiem medali, w tym cztery złote, absolutnie wygrywając w klasyfikacji medalowej. To wszystko, prędzej czy później, przeradza się także w produkcję i usługi wchodzące na komercyjne rynki świata. Być może takim przykładem będzie choćby RoboCore, platforma tworzenia robotów. Innym, sukcesywnie opanowywanym przez nas rynkiem, jest rynek informatyczny, w tym przede wszystkim rynek gier. Dość wspomnieć, że w minionym roku „Wiedźmin 3: Dziki Gon” zdobył tytuł „Gry Roku” na The Game Awards’2015. Ale tuż, tuż za nim podąża na przykład wspaniała nisza w postaci wykorzystania w praktyce, także w medycynie ludzkiej, drukarek 3D. Swoje sukcesy odnieśli w niej choćby gostyńska firma młodego przedsiębiorcy Erwina Grabarczyka Fucco Desing, czy Wrocławska PriPla.
No, ale okazuje się, iż można szukać swojej szansy także i w nieco mniej oczywistych segmentach. Kilka miesięcy temu jedna z firm doradczych przygotowała krótkie zestawienie najmniej standardowych polskich hitów eksportów, które trafiają do najdalszych zakątków świata. Na liście znalazły się m.in. takie produkty, jak proste silniki spalinowe do pomp wodnych, globusy, karty do gry, chusteczki do nosa, sztuczne zęby, a nawet… brody, rzęsy i warkocze (te ostatnie cieszą się ponoć popularnością wśród Norwegów i Finów). Widać więc, że z sukcesem można się biznesowo realizować we wszystkim.
Dokonania polskich naukowców, konstruktorów i przedsiębiorców, mniejszych i większych, pokazują, że dla chcącego nic trudnego. Dlatego, jeśli ktoś z Państwa ma pomysł na kolejny produkt lub usługę, które mogą podbić choćby krajowy, a cóż dopiero europejski, czy światowy rynek, to proszę nie zwlekać z jego realizacją ani dnia dłużej. A początek Nowego Roku to przecież doskonały moment na to, żeby podjąć się nowego wyzwania. Do siego roku więc Państwu życzę i… powodzenia w podbojach!
Adam Szejnfeld
Poseł do Parlamentu Europejskiego