Maria Skłodowska - Curie “Niczego w życiu nie należy się bać, należy to tylko zrozumieć.”

Ignacy Paderewski “Droga do sukcesu pełna jest kobiet popychających swych mężów.”

Nie martw się. Jestem.

Redaktor admin on 19 Wrzesień, 2016 dostępny w Kawiarenka. Możesz śledzić odpowiedzi do tego wpisu poprzez RSS 2.0. Nie ma możliwości pozostawienia odpowiedzi.

On już wie. Wie, że się zbliżam. Zanim jeszcze wejdę do domu zapali mi światła, włączy klimatyzację i wrzuci płytę z moją ulubioną melodią.
- Co chciałbyś zjeść? Zapytał, gdy minąłem próg.
- Na razie nic. Jestem wykończony. Może później, odpowiedziałem i usiadłem na kanapie.
- OK, odrzekł.
Włączył mi telewizor, oczywiście na wiadomościach. Wie, że poza informacjami właściwie nic nie oglądam. Po chwili zapalił w rogu ekranu kontrolkę. Pojawia się informacja, że właśnie jestem łączony z wnukiem. Na monitorze przypomniał mi, że mam złożyć mu życzenia urodzinowe. Och, gdyby nie on, mógłbym o tym zapomnieć, pomyślałem. A przecież dzisiaj mój pupilek kończy równe dziesięć lat.
Po wideorozmowie, śmiechach i uściskach oraz dmuchaniu wirtualnych świeczek na elektronicznym torcie postanawiam wyłączyć ekran. Wystarczyło machnąć ręką. On dobrze mnie zna i… rozumie. Natychmiast wygasił telewizor. Jednak zgłodniałem. Wstałem z kanapy i poszedłem do jadalni. Czas na kolację. Zamówiłem golonkę, taką wielkopolską, peklowaną. Pychota, palce lizać. Uwielbiam ją!
- Dzisiaj mogę ci podać co najwyżej warzywa i kleik ryżowy, zakomunikował.
- Coooo?! Dlaczego?! Oburzyłem się.
- Masz podniesiony cholesterol. Do tego jakieś komplikacje jelitowe. Muszę dbać o twoje zdrowie. Przepraszam, odpowiedział spokojnym tonem.
Szlag by go trafił, pomyślałem. Odmówił mi golonki! No, cholera jasna! Kto tu rządzi? Czyj to dom?! Zanim się uspokoiłem, na stole pojawiały się już warzywa gotowane na parze. Cóż też lubię, ale dzisiaj miałem ochotę akurat na golonkę! Do diabła!
No tak, ale nie powinienem mieć pretensji, pomyślałem. Przecież dba o mnie. Myśli o mnie. Wie wszystko. Gdzie jestem, co robię, z kim rozmawiam, jakie mam plany. Wie, kto mnie wkurza, a kto rozmydla mi oczy. Zna moją silną stronę, ale niestety i wszystkie słabości. Leczy mnie, karmi, bawi… Opiekuje się mną. A mimo to… mam go już dosyć!
Inteligentny system: „Nie martw się. Jestem”. To właśnie o niego tu chodzi. Jeszcze jakiś czas temu wydawało się, że będzie wyłącznie służył dobru człowieka. Tak go prezentowano, tak go zaprojektowano.  Miał dbać o komfort naszego życia, bezpieczeństwo, efektywne zarządzanie otaczającą nas rzeczywistością. Jego zajęciem miało być zajmowanie się na przykład zużyciem energii, gazu, optymalizacją regulacji ciepło-zimno, i takie tam. Potem dołożona została ochrona naszego zdrowia. Podłączono więc setem wczesnego ostrzegania o zagrożeniach zdrowotnych. Taką elektroniczną profilaktykę. Wiadomo, ot badanie na przykład jak wygląda poziom cukru we krwi, cholesterolu, oddech, tętno… Ale na tym się nie skończyło. Później, powoli, po cichu zaczęto do systemu podłączać – oczywiście dla naszego dobra – monitoring także i innych aspektów zdrowia obywateli w połączeniu z monitoringiem naszej codzienności. Wszak jedno ma wpływ na drugie, na przykład stres. Wszystko zostało skomputeryzowane, zinformatyzowane, ucyfrowione i usieciowane… Nawet nie zdaliśmy sobie sprawy z tego, jak szybko oplotła nas gęstwina niezliczonej ilości kamer, skanerów, czujników, detektorów, rejestratorów… Teraz wszystko już działa zdalnie, w sieci. Nic nie widać, nic nie słychać, nic nie czuć.
Po jakimś czasie On był już wszędzie. W pracy, w pubie, w domu, w kinie, w knajpie, w kościele, w toalecie, w łóżku… Wszędzie. A zaczęło się zupełnie niewinnie. Najpierw przekonali nas, że każdy samochód powinien być wyposażony w specjalne urządzenie z czujnikami, które w razie wypadku drogowego nie tylko wezwie pomoc, ale przekaże także odpowiednim służbom, jeszcze przed ich wyjazdem z bazy, informację o dokładnym położeniu pojazdu, jego prędkości w momencie kolizji, czy stanie auta po wypadku. Oczywiście, przede wszystkim o liczbie osób znajdujących się w pojeździe. Także to, czy pasażerowie mieli zapięte pasy oraz jaki jest stan ich zdrowia. Wszystko po to, aby w sposób odpowiedni przygotować i skutecznie przeprowadzić szybką akcję ratunkową. No, kto by nie chciał tak zabezpieczyć się przed najgorszym?! System bezpieczeństwa pasażerów pojazdów drogowych przyjęto więc z aplauzem. Wreszcie ktoś potrafi wykorzystać nowatorską myśl techniczną dla bezpieczeństwa zwykłych ludzi, a nie tylko na potrzeby realizacji misji kosmicznych, czy ochrony VIP-ów – krzyczały teksty w gazetach.
Potem poszli jednak dalej. Wypadki zdarzają się przecież nie tylko na drogach albo w pracy, ale także w domach. W takim razie swego rodzaju „czarne skrzynki” powinny wylądować również w naszych czterech ścianach – argumentowano. Zapadła pozytywna decyzja. Hym…, a jeśli coś się wydarzy między samochodem, a pracą lub mieszkaniem? Zaczęto się zastanawiać. Czy dla bezpieczeństwa nie lepiej byłoby więc, gdyby każdy człowiek był wyposażony w czujnik monitorujący jego funkcje życiowe bezpośrednio i na stałe, bez względu, gdzie się aktualnie znajduje? Trudno się było nie zgodzić z taką argumentacją. Owszem, protestowały środowiska obrońców prywatności, ale zwolennicy wespół z biernymi oraz niezaangażowanymi, jak zwykle, przeważyli. Mikroprocesory wszczepiono wszystkim! I tak powstał system, który nie tylko ma za zadanie wzywać pomoc w przypadku zagrożenia życia, ale także zwracać uwagę na wszelkie objawy odstępstw od normy funkcji życiowych każdego z nas. To idealne rozwiązanie! Bezpieczeństwo! Profilaktyka! Wygoda! Komfort! Tak do nas mówili. Mało tego, sami tak myśleliśmy.
Z czasem wszystkie czujniki zostały wpięte w jedną siec ogólnonarodowego bezpieczeństwa. Miało to dać podwójną korzyść. Z jednej strony indywidualne bezpieczeństwo każdego obywatela, z drugiej pomagało władzy planować budżet konieczny na służbę zdrowia, straż pożarną, policję oraz inne niezbędne służby. Oczywiście włączono w to także system ubezpieczeń zdrowotnych i społecznych, między innymi po to, by można było planować wydatki na zasiłki chorobowe, renty, czy… pomoc pogrzebową. Sprawdzało się świetnie, z góry bowiem i globalnie wiedziano kto indywidualnie i na co choruje, od kiedy i jak dana choroba postępuje, kiedy i w jaki sposób może się skończyć, i z czym, także pod względem finansowym, będzie się to wszystko wiązało dla państwa. Spływające dane były odpowiednio zbierane, przetwarzane, analizowane, archiwizowane i… dekretowane do dalszego wykorzystania.
Dzięki systemowi z czasem wiedziano o obywatelach wszystko. Na przykład, gdzie pracują, jak się przemieszczają, co robią po pracy… Pozwoliło to nie tylko odpowiednio zaplanować infrastrukturę miejską – komunikacyjną, kulturalną, handlową, usługową, sportową, czy rekreacyjną – ale i stosownie, w tym indywidualnie, kierować do określonych osób na przykład różnorakie oferty, czy reklamy „skrojone na miarę”. Cóż, dane te, choćby z tych powodów, stały się bezcenne, także dla biznesu. Potem zainteresowała się nimi mafia. Informacje zaczęły „wyciekać” do podmiotów i osób nieupoważnionych, były kupowane też przez półświatek. I się zaczęło… Dramatem stały się szantaże, groźby, wyłudzenia, włamania, kradzieże…. Niestety, także morderstwa, m.in. w celu pozyskiwania narządów do transplantacji. W stworzonym bowiem Matrixie nie było już miejsca, ani na wolność, ani na poufność, ani na prywatność. Dane o ludziach stały się łakomym kąskiem także dla władzy, która chciała wiedzieć, co ludzie myślą, co robią, co planują…
Tak, powyższe to oczywiście swoiste science fiction. Ale musimy wiedzieć, że w dzisiejszym stanie rozwoju naszej cywilizacji wszystko to może być wdrożone w życie już niebawem, już wkrótce, prawie natychmiast! Rozmawiamy o tym na przykład już w Parlamencie Europejskim. Teraz więc, zanim jeszcze nie jest za późno, powinniśmy się zastanowić, jak korzystać z osiągnięć myśli technicznej XXI wieku. Jak sprawy naszego zdrowia i życia uregulować tak, by to nam służyło, a nie wścibskiemu państwu lub gangsterom!
Adam Szejnfeld
Poseł do Parlamentu Europejskiego
www.szejnfeld.pl
www.kobiecastronazycia.pl
https://www.facebook.com/PoselSzejnfeld/

Brak możliwości dodania komentarza

Zaloguj się / Realizacja - Medianet (info@medianetinteractive.pl)