Nie jesteśmy ich psami!
- Panie Senatorze – odezwał się do mnie mężczyzna, który zaczepił mnie na ulicy.
Nie znałem go. Jego twarz nic mi nie mówiła.
- Pan mnie nie zna… ja pana tylko z telewizji. Niech się pan nie gniewa, chcę panu powiedzieć, że jestem… policjantem – powiedział i zawiesił głos.
- Taaak… – zaciekawiony podtrzymałem rozmowę.
- To nie jest tak, że jesteśmy ich psami. Nie mamy wyjścia. Większość z nas czeka na listopad.
- Na listopad? – zdziwiłem się…
- Tak, aż wygracie! – odpowiedział. Aż wygracie, a my wrócimy do normalnej służby. Do służby państwu, a nie partii! – dodał.
- Przepraszam, musiałem, to znaczy chciałem to panu powiedzieć. To niesprawiedliwe, co z nami wyprawiają i co o nas się mówi, co pisze. Nie mamy na to wpływu. Jestem za stary, aby odchodzić. Wielu młodszych nie chce już tu pracować, ale nie wiedzą, gdzie pójść. Trochę jesteśmy w kropce. Czekamy na listopad – dodał, jakby się usprawiedliwiając.
Zanim otworzyłem usta, by coś powiedzieć, lekko skinął głową i odszedł.
Nie wiem kim był, ale wiem, czuję, że mówił z głębi serca, ze szczerej potrzeby wyrzucenia tego z siebie.
Rany boskie, co zrobili z tym krajem, co zrobili z ludźmi!