Maria Skłodowska - Curie “Niczego w życiu nie należy się bać, należy to tylko zrozumieć.”

Ignacy Paderewski “Droga do sukcesu pełna jest kobiet popychających swych mężów.”

Uwaga! Nie wylać dziecka z kąpielą!

Redaktor admin on 18 Lipiec, 2016 dostępny w Prace Senatu. Możesz śledzić odpowiedzi do tego wpisu poprzez RSS 2.0. Nie ma możliwości pozostawienia odpowiedzi.

Na podwórzu, często od płotu do płotu rozciągały się rzędy pustaków, które wiele dni suszyły się w słońcu. Budowa niejednego domu w Polsce mogła ruszyć dzięki pomocy kuzyna, który pożyczył betoniarkę i sąsiada, który przywiózł piasek, a później zajmował się przygotowaniem zaprawy murarskiej. Murowali wszyscy razem, ramię w ramię, bo na zaangażowanie fachowców niewielu mogło sobie pozwolić. Bez pomocy rodziny, czy wspólnoty sąsiedzkiej, dom by nie powstał. Dopiero później przychodził czas na spłatę długu. W jaki sposób? Wspierając budowę domu kuzyna albo sąsiada…

Tak było kiedyś. Czasy się jednak zmieniły i dzisiaj już rzadko buduje się domy w ramach współpracy rodzinno-sąsiedzkiej. Dzielenie się jednak posiadanymi zasobami, nie tylko pieniędzmi czy specjalistycznym sprzętem, ale również własnym czasem, energią, pomysłowością, nigdy nie wyszło z mody, a dzisiaj przeżywa na świecie wręcz drugą młodość. Idea, która kryje się pod nieco tajemniczą nazwą “gospodarki współdzielenia”, jest tak naprawdę bardzo prosta: po co na przykład kupować coś drogiego, z czego będziemy korzystać tylko sporadycznie, skoro możemy to pożyczyć za niewielką opłatą? A dzięki dzieleniu się z innymi tym, czego mamy w nadmiarze, możemy dodatkowo podreperować domowy budżet. Tym “czymś” może być niemal wszystko: i wynajęcie swojego mieszkania turystom, dla których hotele są zbyt drugie, i podwiezienie własnym samochodem osób, których nie stać na taksówki, i pożyczenie wiertarki majsterkowiczowi, który chce powiesić na ścianie skonstruowaną przez siebie półkę… Przykłady można mnożyć w nieskończoność.

Dynamiczny rozwój gospodarki współdzielenia nie byłby jednak możliwy bez rewolucji cyfrowej oraz wszechobecnego Internetu. To właśnie interaktywne platformy internetowe umożliwiają łatwe i tanie kojarzenie osób prywatnych, które mają coś do zaoferowania i tych, dla których taka oferta może być interesująca. Dzięki sieci każdy zyskuje możliwość dotarcia ze swoimi umiejętnościami, produktem lub usługą do szerokiej grupy odbiorców. Jeżeli dodamy do tego możliwość swobodnego decydowania o tym, ile w danym okresie chce się dorobić na “współkonsumpcji” posiadanego mieszkania czy samochodu, to staje się jasne, dlaczego współdzielenie uważane jest dzisiaj za jeden z ciekawszych trendów we współczesnej gospodarce. Nawet jeśli współkonsumpcji niekoniecznie witana jest z radością i hurraoptymizmem przez wszystkich…

Na rozwój gospodarki współdzielenia szczególnie podejrzliwie patrzą „tradycyjni” przedsiębiorcy, np. hotelarze czy taksówkarze, którzy muszą teraz konkurować z innowacyjnymi platformami wkraczającymi z impetem na wcześniej skrzętnie zagospodarowane rynki. Czy jednak oferowanie podobnych usług i walka o tego samego klienta oznacza, że wszystkich powinny obowiązywać takie same zasady? Hym… Trudno sobie wyobrazić, żeby osoba prywatna oferująca na platformie internetowej wynajęcie pokoju w swoim mieszkaniu na kilka dni w miesiącu, a nawet roku, musiała spełniać te same wyśrubowane wymogi, które stawiane są hotelom, choćby w zakresie przepisów pożarowych. To byłby gwóźdź do trumny dla takich osób, ale i jakichkolwiek nowych modeli biznesowych.

Co jednak z platformami internetowymi, które tylko pozornie wpisują się w gospodarkę współdzielenia, a w rzeczywistości umożliwiając współdzielenie same faktycznie prowadza działalność gospodarczą? Czy do zaakceptowania jest sytuacja, w której na tym samym rynku konkurują ze sobą przedsiębiorstwa objęte szeregiem rygorystycznych regulacji oraz firmy korzystające z taryfy ulgowej, bo sprytnie ukrywają się pod płaszczykiem samopomocy? Gdzieś chyba będzie trzeba znaleźć złoty środek między „wolną amerykanką”, czyli całkowitym brakiem zasad w obszarze współkonsumpcji, a zapędami regulacyjnymi, widocznymi szczególnie w Brukseli. W tych poszukiwaniach priorytetem jednak powinno być to, aby „nie wylać dziecka z kąpielą”.

Adam Szejnfeld

Poseł do Parlamentu Europejskiego

www.szejnfeld.pl

www.kobiecastronazycia.pl

https://www.facebook.com/PoselSzejnfeld/

Brak możliwości dodania komentarza

Zaloguj się / Realizacja - Medianet (info@medianetinteractive.pl)